Kupiłem Polo 6N 98r. z silnikiem benzynowym 1.4 44 kW. Przy zakupie chodził jak trzeba i nie zauważyłem, aby jakoś szczególnie dymił (choć mogłem to przeoczyć). Po odjechaniu z "nowym" autem w trakcie trasy zapaliła się kontrolka oleju i kilka razy zamigała. Na moment przestała, ale po minucie znowu zaczęła migać i nie przestała już do końca drogi. Kilka godzin później po ponownym odpaleniu już się nie zaświeciła. W pewnym momencie silnik zaczął wariować na światłach. Mianowicie zaczęły falować obroty od ok. 800-1200 i od czasu do czasu przestawały (nie zauważyłem prawidłowości kiedy zaczynają falować). Auto odstawiłem do mechanika w celu dokładnego sprawdzenia.
Ten dziś zadzwonił do mnie z informacją, że nie ma dobrej nowiny. Przygazował i w warsztacie zrobiło siwo. I rzeczywiście, gdy wprowadzi się silnik na wysokie obroty, to zaczyna dymić jak smok. Po opadnięciu wskazówki dymi mniej, ale i tak przez pewną chwilę wciąż kopci całkiem mocno. Później nadal dymi, ale już mało.
W aucie zostały wymienione filtry, olej, środkowy tłumik, a niedawny właściciel wymienił też kable WN i chyba świece oraz kopułkę.
Zdaniem mechanika silnik jest już na końcówce swojego żywota i do zrobienia są pierścienie na tłokach. Moje pytanie brzmi, czy ma rację, czy może przyczyną kopcenia i falujących obrotów może być jakaś mniejsza, specyficzna dla Polo usterka?