Kiedyś w Głogowie, z okazji jakiejś tam imprezy, jedną z atrakcji była jazda trolejami na czas. Zwyciężył kolega który zawodowo jest kierowcom ciężarówki, ale mistrzowie "driftu" na ręcznym wypadli trochę gorzej.
Jak się nie mylę, to chyba w krajach skandynawskich, elementami szkolenia nowego kierowcy są właśnie poślizgi kontrolowane na mokrej nawierzchni itp. Myślę, że gdyby u nas takie coś było, to ludzie mieli by odrobinę więcej wyobraźni za kierownicą. Chociaż z drugiej strony znająć naszą mentalność, kurs kosztował by dwa razy drożej
