
Do rzeczy:
1) Pierwotny problem wyglądał tak i pojawiał się z rzadka - od czasu do czasu, niezależnie od pory roku, ciepłego czy zimnego silnika itd:
Przekręcam kluczyk, kontrolki ok, pompa bzyka, no to odpalam. Silnik odpala i momentalnie gaśnie. Z drugim trzecim, piątym, razem - odpala. Problemu nigdy nie udało się odtworzyć u mechanika. Ok, jakoś działało, to jeżdżę.
2) Jak nadeszły tęgie mrozy w zeszłym roku w grudniu - strzeliła pompa. Hol, warsztat, wymiana. Pompa bzyka że aż strach (nieco jak stacja transformatorowa) - znaczy głośno chodzi. Reklamuję w warsztacie - mechanik mówi że to zamiennik i tak będzie bzyczeć, ale zarzeka się że działa. Kilka setek poszło. Jestem delikatnie zażenowany że nie spytano mnie o zdanie, czy nie chcę dorzucić stówy do oryginału. Trudno.
3) Nasilają się problemy z pkt 1) - teraz coraz częściej pojawiały się gdy w baku było mniej niż 2/3 paliwa, stałem na krawężniku, gdy zgasiłem silnik po dłuższej jeździe i gorący próbowałem odpalić. Jak się okazało później, było jednak na to rozwiązanie - za jednym razem gdy żonka już się ostro wk*** na jakimś wyjeździe i grzmotnęła drzwiami (bo dzień wcześniej samochód z warsztatu wyjechał z tego samego powodu, ja oczywiście kilka setek lżejszy) - silnik zaskakuje. Jestem już nieco cięty na warsztaty, ale co ja tam wymyślę, nie znam się na mechanice. Wiem że mocniejsze grzmotnięcie drzwiami załatwia sprawę. Ok, hula. Jeżdżę dalej, czasem trzeba jeb*** drzwiami, nie pasuje mi to, ale trudno.
4) zbliża się czas przeglądu 2 miesiące wstecz - wymiana oleju, filtrów i takich tam. Zgłaszam swoje uwagi do działania pompy - zarzekają się że jest porządku. Zgłaszam problemy z odpalaniem, rzekomo wszystko sprawdzili i ma hulać. Super. Minął tydzień i 1000km i znowu - trzeba jeb**** drzwiami żeby odpalił. ***** *** myślę sobie że pojadę następnym razem do zupełnie nieautoryzowanego mechanika - no, nazwijmy go panem Heńkiem.
5) Kilka dni później - przyszło mi jechać pilnie do X w którąś niedzielę październikową. Odpalam, silnik pracuje jak dwutakt, no ni huhu, jeden z cylindrów nie pali sobie myślę. No ale jakoś zajechałem tam i z powrotem. Do Heńka już nie dojechałem. Rozrusznik kręcił ale silnik już nie zaskakiwał w ogóle. Laweta i do Heńka.
Heniek na moją wyraźną prośbę wymienił mi świece (wyszło w międzyczasie że dwie z nich były od nowości w tym silniku (!)), palec, i kable wysokiego napięcia. Nie wiem czy coś jeszcze tam majstrował, chciał mi wymienić pompę na dzieńdobry. Silnik pohulał dość ładnie przez parę dni, wszystkie cylindry palą, brak problemów z odpalaniem, chodzi równo.
6) przez kilka dni zrobiłem z 800 km, no i dzisiaj znowu zastrajkował - rozrusznik kręci ale silnik nie zaskakiwał w ogóle. Stan paliwa - ok. 10 l orlenowskiej 98ki.
No straciłem normalnie wiarę w moje Polotmave i co gorsza we wszelakie tęgie głowy pracujące po warsztatach
