ruszyłem rano, dojeżdżam do skrzyżowania, wciskam średnio-mocno pedał hamulca i... nic. Wciskam mocno, i samochód ledwo zwalniał.
Pedał nie wszedł do podłogi, stawiał normalny opór, po prostu jakby "nie było czym hamować". Po chwili hamował już normalnie.
Wcześniej zdarzyło mi się tylko kilka razy - jak był mróz i śnieżyca. Wiec uznałem, że coś w hamulcu zamarza... (ale teraz temp. jest dodatnia)
Podejrzewam bębny - ogólnie szurają podczas hamowania, a styczniowego badania technicznego nie zaliczyłem przez hamulce. Byłem w warsztacie, ale nic nie zauważyli oprócz brudu, wiec wyczyścili i wyregulowali ręczny. Pomogło.
Ale teraz znów szura, no i jakby troszkę słabiej hamował. Ponadto jak toczę się już na sprzęgle przed hamowaniem, to słyszę z tyłu rytmiczne (zgodne z obrotami kół) ciche "szurnięcia" - jakby coś tam lekko obcierało.
Spotkaliście z czymś takim wcześniej?