Witam
Jakieś pół godziny temu jadąc ze swoją panną poczułem bardzo delikatne pojedyncze szarpnięcie na jałowym. Zingnorowałem. Po 15 minutach zaczęło znowu delikatnie szarpać i nagle kontrolka [migocząca słabo] od akumulatora i obroty na 100, może 50. Przestało nieco trząść autem, więc podejrzewając, że to alternator wyłączyłem światła i nawiew. Na szczęście byłem blisko domu. Zajeżdżam, gaszę, otwieram klapę i słucham. Dziwny jakby szurająco - metaliczny dźwięk. Co chwila lekkie telepanie. Wydygałem się nieco i miałem już zgasić silnik, kiedy wszystko wróciło do normy. Brak szumu, obroty z powrotem, kontrolka zniknęła. Dodam jeszcze, że pasek od alternatora był na swoim miejscu, rozrząd kompletny razem z filtrami i pompą wody robiony jakieś 10 tyś temu.
Alternator? Pasek? Rolka? WTF???
Dziękuję za pomoc z góry